W pandemii nie chodziłam do teatru, przed też niezbyt często. W związku z nadchodzącym końcem świata ( NWO, covidoobozy, te sprawy) postanowiłam skorzystać póki czas z dobrodziejstw dostępnych na wyciągnięcie ręki (stolica). Nie wiadomo, ile czasu nam zostało. Pierwszy spektakl wybrałam na chybił trafił. "A komórka dzwoni" w Teatrze Współczesnym. No i bardzo fajne. Możecie iść :) Główna bohaterka ma na imię Jean (czyt Dżin) i nie mogłam się...