Taki problem: szef chirurgii w moim szpitalu ostatnio przyjął do pracy własną jedyną córkę, świeżo wyzwoloną na chirurga. Dziewczyna ogólnie OK, ale straszliwie powolna. Zacznijmy od jej dobrych stron: delikatnie obchodzi się z tkankami, pacjentów załatwia dobrze, informację dostają na poziomie nieosiągalnym dla tatusia, do tego wreszcie udaje się zaprowadzić na chirurgii świeży powiew w rodzaju odejścia od krępowania brzucha po laparotomii...