Często spotykam się z opowieściami pacjentów, którzy zostali szczęśliwie zreanimowani, że "widzieli" swoją reanimację, mimo że byli martwi (inaczej się przecież nie jest reanimowanym), a nawet mieli zamknięte oczy. Czy spotkaliście się kiedyś rzeczywiście z sytuacją, aby pacjent miał takie wspomnienia? Czy to raczej coś takiego jak Yeti/ufo/potwór z Loch Ness?