Na ile relacjonują rzeczywistość, a na ile ją kreują? W jakim stopniu działają jak Elliott Carver z filmu "Jutro nie umiera nigdy"? W jakim stopniu podlegają DEMOKRATYCZNEJ kontroli ogółu, i ewentualnie poprzez jakie mechanizmy? Czy można rozpisać referendum w sprawie obecności jakiejś redakcji lub redaktora (redaktorki) w przestrzeni debaty publicznej? Ot, w USA taki szmatławy telewizyjny piesek redakcyjny wyłącza mikrofon urzędującemu...