Mam raczej krytyczną niż pochlebną opinię o rezydentach, ale zdarzają się prawdziwe diamenty. Częściej jednak mam do czynienia ze żwirkiem a chyba najgorsze są przypadki "estetozy". Tak prywatnie określam postawę typu "A po co mam wiedzieć jak wygląda i jak się leczy chorobę która zdarza się raz na milion? Przecież i tak będę zajmować się medycyną estetyczną i tylko potrzebuję papierka". A jakie wy macie kłopoty z rezydentami? A może jest...