Pytanie będzie krótkie bez opisywania kontekstu lepiej, więc i ja o kontekst sytuacyjny nie proszę (chyba, że ktoś chce się podzielić): czy pójście na kompromis i zmiana swojego życia o 180 st. dla przetrwania związku, gdzie druga osoba nie zmienia zbyt wiele może doprowadzić do szczęścia u tej pierwszej osoby (już kiedy związkowe endorfiny zaczną przygasać) czy raczej będzie drama pod tytułem co ja tu robię? Wiem, że to mocno zmienne...