Taka historyjka. Był sobie oddział wewnętrzny. Z szefem w wieku dobrze już emerytalnym. Z emerytalnymi nawykami, leczący tak jak leczyło się 15 lat temu. Z wstrętem do nowych metod, nie mówiąc już o technologii. Traktowanie rezydentów też było mocno XX-wieczne. Rezydent miał trzymać mordę w kubeł, odpowiadać "tak jest, panie doktorze" i całować po rękach, że Wielki Specjalista poświęcił Swój Cenny Czas, żeby kogoś czegoś nauczyć. No ale...