Napomknąłem tutaj nie tak dawno o przypadku meningokokowej sepsy, chłopak zmarł mi na rękach. Temat nadal ryje mi beret. Głębiej niż chciałem się przyznać. A może to po prostu zbieg okoliczności? Jak to mówią, nie samym szitem Bert żyje, ale ostatnio tak jakby. Wspominałem też, że korciło mnie zasugerować rodzicom chłopaka kontakt z prokuratorem. Kilka osób z K24 odradzało mi ten pomysł, ale chyba i tak jest ruch w temacie. Znalazłem...