Od kilku miesięcy słuchałam chrząkania w wykonaniu mojego męża, najbardziej chrząkał po jedzeniu. Wypróbowane wszelkie sposoby omawiane w poście na temat glizdy w gardle, choć mąż pełznącej glizdy nie czuł ;). W pewnym momencie zaczęło mnie to doprowadzać wręcz do szału. Oczyma wyobraźni widziałam się na psychoterapii. I co ? Piąty dzień eradykacji Helicobacter pylori i przestał chrząkać ! Chyba zacznę znów wierzyć w medycynę.