Miał być żal post (innym razem ;), ale wracając wieczorem z niemieckiego sklepu z siatą wypełnioną lodami i soczkami, patrząc na przemalownicze niebo nad wschodnim miastem wpadłam w dziwnego rodzaju euforię. Gorzkawą co prawda, mając świadomość przemijającej chwili. Jest ciepło, godzina 21:00 - widno totalnie. Kocham czerwiec właśnie taki.