Do gabinetu zgłosił się pacjent przywieziony przez sąsiada, bo jakiś taki niespokojny od rana, biega dookoła chałupy, w oknie z krzyżem staje, coś o sznurze i wieszaniu gada. Skończył pić w sobotę - tylko 2 piwa było. Ale przez miesiąc przerw w piciu nie robił. Pacjent na pozór spokojny, zorientowany, w logicznym kontakcie, przeczy myślom samobójczym. Od rana widzi takie małe, czarne, z rogami. I już się rozkręca: "No wie pani, diabełki....
