...samo miodzio... nie ma to jak sobota na dyżurze... :) ale coby nie jęczeć... przypomina mi sie mój pierwszy dyzur, kiedy byłam młodą, pełną wiedzy teoretycznej lekarką, a było to dawno temu.... biały fartuch, ksiązki w kieszeni, słuchawki, jako atrybut naczelny, drewulce stukające odpowiednio, mina poważnej doctórki...a tak naprawdę strach, bo poczułam smak pierwszej konfrontacji teorii z brakiem doswiadczenia.... a kiedys nie było jak...