Skończyłam rezydenturę, udałam się do kadr, wręczono mi tzw. obiegówkę... M.in. kazano mi udać się do działu zaopatrzenia szpitala - jakoś na wiosnę dostałam nowy fartuch, którego notabene nawet nie nosiłam. W dziale zaopatrzenia dowiedziałam się, że w szpitalnej kasie mam uiścić opłatę za niewykorzystaną część czasu, na który mi przysługiwał, kwotę wyliczono idealnie co do grosza... Mąż (pracujący w korpo) leżał ze śmiechu, tak jak i jego...